Krypta
Czy nie dałoby się znaleźć ciemnej, wilgotnej krypty z wolnym jednoosobowym sarkofagiem na mój rozmiar? Ostatecznie mógłbym wytrzymać towarzystwo cudzych szczątków całkowicie obróconych w proch, co podobno stanowi powszechne zjawisko, tak mnie przynajmniej zapewniano; jestem w każdym razie przyzwyczajony do życia w kurzu i nie sądzę, aby obecność takiego prochu mogła przysporzyć mi niewygód. Moje wymagania są naprawdę bardzo niewielkie; potrzeba mi tylko całkowicie ciemnej i przesiąkniętej chłodną wilgocią krypty z sarkofagiem, w którym mógłbym się zmieścić wyprostowany, bez podkulania nóg.
Nie zależy mi nawet na całunie ani wszystkich tym podobnych fanaberiach i ceremoniach; jeżeli o mnie chodzi, można mnie zainstalować w takim sarkofagu od ręki, wrzucić mnie do niego tak, jak stoję. Byle prędzej, byle nareszcie już się to stało, w obecnych okolicznościach nic nie sprawi mi większej przyjemności niż usłyszeć głuchy zgrzyt zasuwanej nade mną ciężkiej kamiennej płyty.
Mnie samemu jest to zupełnie obojętne, ale jeżeli ktoś miałby czerpać z tego jakiś pożytek, na płycie takiej można by umieścić alabastrową albo i marmurową rzeźbę nagrobną w pozycji leżącej lub, jeżeli tak miałoby być z jakiegoś powodu lepiej, półleżącej. Mógłby to być ewentualnie wizerunek określany w literaturze fachowej jako transi, ukazujący moje ciało w stanie rozkładu, toczone przez robaki. Jest mi naprawdę wszystko jedno, z mojej perspektywy jedyna wymierna korzyść z takiej rzeźby, w którymkolwiek z dostępnych wariantów, byłaby taka, że przydawałaby ona mojej płycie dodatkowego ciężaru, dzięki czemu nikomu już nie przyszłoby do głowy, aby przypadkiem próbować ją odsunąć, taką przynajmniej mam nadzieję. Oczywiście nigdy nic nie wiadomo, na nikim nie można polegać, ludzie porywają się na największe głupstwa, a zapytani później, często wcale nie potrafią wytłumaczyć swoich pobudek i głośno dziwią się sami sobie.
Wspominam o tym niechętnie, ale jeżeli moja obecność w świecie zewnętrznym miałaby się okazać naprawdę niezbędna (w tej chwili przychodzą mi do głowy przede wszystkim czynności związane z obowiązkiem podatkowym i tym podobne sprawy urzędowe, które chyba wciąż trzeba załatwiać osobiście, nawet dziś, w dobie reform społecznych i postępu techniki!), wyobrażam sobie, że trzeba mi będzie zainteresować się metodami poruszania się i komunikacji bez pośrednictwa formy cielesnej, które według licznych relacji przysługują przynajmniej niektórym osobom pogrzebanym, zwłaszcza jeśli doświadczyły one znaczących cierpień. Od czasu do czasu, w imię wyższej konieczności, będę mógł więc kogoś nawiedzić pod postacią mglistego zarysu sylwetki czy też może samego posępnego głosu dobywającego się z nieustalonego źródła. Niczego więcej proszę jednak po mnie się nie spodziewać w okresie liczonym od daty mojego pogrzebania żywcem.
Jeżeli natomiast miałoby się okazać, że zorganizowanie opisanej przeze mnie krypty nie byłoby możliwe (lub jeżeli miałoby wymagać znacznych nakładów finansowych, co w moim wypadku wychodzi na to samo), będę rozczarowany, ale postaram się przyjąć to z godnością. Oczekuję tylko, że w takiej sytuacji ktoś zechce zaproponować jakieś alternatywne rozwiązanie; bo jedyne, czego jestem pewien, to że to, jak jest teraz, jest absolutnie nie do zaakceptowania i nie do zniesienia, i tylko chce się od tego wyć.