Kukły

Na nikogo nie można liczyć, zawsze trzeba sobie radzić samemu, wszystko sobie samemu organizować. Z przedmiotów dawno włożonych na pawlacz i teraz tam odnalezionych, z przedmiotów zebranych podczas porannych spacerów nad rzeką, trzeba zbudować naturalnej wielkości kukły wszystkich ludzi, którzy nas opuścili lub zawiedli. Dzięki odpowiednio przeprowadzonej tresurze kukły te przejmą ich funkcje, i – przy poprawnym zastosowaniu niezbędnych technik – będą w tych funkcjach daleko bardziej wydajne i niezawodne. Z ich strony na pewno nie grozi nam już żadna zdrada. Dopiero one będą mogły się liczyć jako nasza właściwa rodzina, jako nasi właściwi przyjaciele; z ich nadejściem cała przeszłość zostanie unieważniona i jeżeli będziemy ją w ogóle wspominać, to tylko jako niezdarną próbę kostiumową. Usadzi się je wokół stołu, przed każdą postawi się kieliszek dobrego wina (można też pomyśleć o desce serów), i będzie się z nimi spędzało długie wieczory na szczerych i serdecznych rozmowach. Tylko pomyśleć o arcyśmiesznych anegdotach, jakie będzie się tam opowiadać, i o panującej tam atmosferze zrozumienia i zgody! Na tym nie będzie jednak można poprzestać. W końcu trzeba będzie ulepić także kukłę samego siebie i powierzyć jej całość własnych funkcji. Przeznaczy się dla niej miejsce gospodarza przy stole. Kiedy będzie już pewne, że wszystko działa jak w zegarku i że nasza obecność nie jest już tam dłużej wymagana, nareszcie będzie można wyjść, pójść na pociąg, pojechać na wzgórza morenowe, nad jeziora.