Pokój z wyjącym człowiekiem

Postaram się mówić jak najmniej o pokoju z wyjącym człowiekiem, czy też, jak może należałoby się wyrażać ze względu na bardziej niż oszczędny wystrój oraz na wiecznie panujące tam chłód i wilgoć, o celi z wyjącym człowiekiem. Sam zaglądam tam możliwie jak najrzadziej, nie widzę więc powodu, dla którego miałbym poświęcać temu miejscu szczególnie wiele uwagi. Dobrze wiem, że nie jest to nic, o czym ktokolwiek z nas miałby teraz ochotę myśleć; każdy z nas ma już dostatecznie wiele własnych kłopotów na głowie. Zważywszy na naszą obecną sytuację, wydaje się zupełnie zrozumiały postulat, aby przemilczać podobne tematy albo odnosić się do nich tylko aluzyjnie. Będziemy mogli do nich powrócić, kiedy wszystko wokół choć trochę się unormuje. Tymczasem zajmę się więc opowiadaniem o innych rzeczach; jeżeli zdarzy mi się nawiązać do celi z wyjącym człowiekiem, będzie to podyktowane wyższą koniecznością, ale nie wykluczam też, że uda mi się zupełnie tego uniknąć.